Podsumowania i nowe cele

środa, 17 grudnia 2014

Pora powoli spojrzeć na cele na 2015 rok. W 2015 roku stuknie mi trzydziestka. Te okrągłe urodziny chciałabym świętować w sposób szczególny. Szczegóły imprezy są jeszcze do dogrania, ale jedno wiem. Chciałabym wejść w tę kolejną dekadę szczęśliwa. Zadowolona z siebie. Chcę być taka, jaką widzę siebie w głowie.
Niejedna z nas mówi "Do trzydziestki się ogarnę" i ja też obiecywałam sobie, że do trzydziestki na pewno uda mi się trwale schudnąć. Na szczęście będzie to dopiero pod koniec roku ;)

Nie tracę wiary w to, że osiągnę mój cel. 2014 był dobrym rokiem. Bardzo się zmieniłam- głównie od wewnątrz.  Jesienią dopadł mnie gorszy czas. Wyrzuty do samej siebie, że przez brak sił zawalam to, co do tej pory dawało mi radość- naukę języka, siłownię. Ogarnęło mnie "niechcemisię", siedzenie cały wieczór na kanapie, oraz (niestety) ciąg słodyczowy - to odcisnęło widoczne piętno na mojej sylwetce. To jednak tylko 2-3 kg na plusie. Na szczęście tylko ja je widzę i wierzę, że lada moment uda mi się je zgubić. Najważniejsze to nie popadać w jeszcze większego doła, nie dopuścić, by w ruch poszło błędne koło. Mobilizacja, drobne, mądre zmiany i przede wszystkim nie biczowanie się za potknięcia. One są i będą. Nie jestem idealna.

Zapracowana

piątek, 5 grudnia 2014

Od października zaczęłam studia podyplomowe. Jakby mi było mało zajęć, od prawie pół roku mam nową pracę. Szumnie nazwane, ale pomaga mi trochę dorobić. Zabiera czas, ale daje ogrom satysfakcji.

Do czego jednak zmierzam :) Czas skurczył się niemiłosiernie. Co drugi weekend na zajęciach, do tego po pracy... druga praca. Doszło do tego, że o blogu zapomniałam :)

Bardzo mi miło, bo po zalogowaniu czekało na mnie kilka wiadomości z pytaniami gdzie się podziewam. :) Dzięki :*



Po wakacjach

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Wracam z nowa energią po wakacjach :) Jestem... umęczona! Tyle, że fizycznie, a nie psychicznie.
Rok temu właśnie w sierpniu zrobiłam sobie ścisłą dietę strukturalną i pięknie schudłam. Od przyszłego tygodnia mam taki sam zamiar, bo chcę jeszcze "dochudnąć". :)

Jak na razie sukces po wakacjach jest taki, że nie przytyłam! A było po czym przytyć... Na szczęście czas spędzałam bardzo bardzo aktywnie, chodząc i wędrując po 6-8 godzin dziennie. Gdyby nie gumowe buty Crocs, z pewnością moje stopy odmowiłyby posluszeństwa.

Piję toast za Wasze zdrowie koktajlem z nektarynek. Do przeczytania wkrótce!

Lipiec, wakacji czas!

piątek, 4 lipca 2014

Witajcie wakacje :)
Zazwyczaj gdy nadchodzi weekend pogoda się psuje, zrywa się wiatr, zaczyna lać, temperatura spada, a nadzieje na piękny wypoczynek bledną.

W ten weekend ma być upał. Zamierzamy wyjechać na wieś. W poprzedni weekend też na szczęście coś się pogodzie pomyliło i było po prostu pięknie. :) Ciepło, słonecznie, momentami nawet duszno. Sobotę spędziliśmy na długiej rowerowej wycieczce. Zrobiliśmy 20 km, a po drodze zaliczyliśmy piknik w Parku :) Przedsmak wakacji..

Do urlopu jeszcze 3 tygodnie. W pracy działam ostatnio na takich obrotach, że po powrocie jestem w stanie jedynie leżeć z kotem na sofie albo siedzieć i gapić się na kwiatki na balkonie :) Co zazwyczaj idzie za zapracowaniem- siadła motywacja, aktywność fizyczna i dieta. Nie przytyłam, waga oscyluje wciąż na poziomie 72-73 kg, ale nie czuję się fajnie z tym, że nie ćwiczę.

Postanowiłam, że od dzisiaj na 2 tygodnie absolutnie odstawiam pszenicę, która mi nie służy. Będę jadła więcej kaszy jaglanej, płatków owsianych, ryżu brązowego. Myślę, że przyda się takie oczyszczenie organizmu z pszenicy przed wakacjami. :)


O ksiazce "Smierc grubej Berty"

środa, 11 czerwca 2014

Niedawno ukazała się książka Agnieszki Czerwińskiej, byłej modelki plus size, obecnie właścicielki Agencji Modelek Nobody`s Perfect. Agnieszka, najbardziej znana w Polsce modelka w większym rozmiarze, w ciągu ostatnich kilku lat schudła aż 62 kilogramy. Teraz napisała książkę o tym, jak się to stało, że utyła oraz jak wyglądała jej droga powrotu do szczupłej sylwetki i zdrowia.

Gdzie kupić książkę "Śmierć grubej Berty, czyli jak skutecznie zabić w sobie grubasa"?

Zacznijmy od spraw formalnych :) Książka jest dostępna w Empiku, w sklepie empik.com oraz tutaj na allegro.



Moje wrażenia z lektury

Jestem pod ogromnym wrażeniem książki Agnieszki Czerwińskiej. Agnieszka jest moją idolką i motywacją już od dawna.  Śledzę jej poczynania na Facebooku już od kilku lat. Już nawet nie pamiętam, jak na nią trafiłam, ale prawdopodobnie przez wspólnych znajomych. Jak wiadomo Kraków to małe miasto, w którym wszyscy się znają :) Byłam więc zaznajomiona z historią Agnieszki, ale i tak niecierpliwie czekałam na pojawienie się na rynku jej książki. Na szczęście w nieszczęściu- bo jestem właśnie chora i leżę w łóżku- mogłam poświęcić jedno popołudnie by łyknąć całą książkę na raz.

Kim jest ta tytułowa Gruba Berta? Jest nią, a w zasadzie była, autorka książki. Takie bowiem przezwisko ciągnęło się za nią przez szkolne lata.

Nie chcę zdradzać fabuły, ale powiem Wam, że ta książka szokuje, wzrusza i niesamowicie wciąga. Im bardziej zagłębiałam się w książkę, tym mocniej czułam siły ciągnące mnie w dwie strony. Z jednej strony chciałam natychmiast książkę rzucić i zabrać się za planowanie własnej, zdrowszej diety, z drugiej ciągnęło mnie do książki i bardzo chciałam wiedzieć, co wydarzy się na następnej stronie.

To nie jest kolejny poradnik z gotową dietą. To też nie powieść.. To swoista autobiografia zebrana w krótkie historie, które dają nam niesamowity impuls do działania i refleksji nad sobą.

Jest to książka, którą po przeczytaniu najchętniej od razu podałabym dalej, by czyniła dobro i zapalała kolejne osoby do działania. Wszystkie zawarte w książce rady to nie są puste słowa, lecz sprawdzone na sobie mechanizmy chudnięcia.

Za co podziwiam Agnieszkę?

Za jej wewnętrzną siłę. Los kopnął ją w tyłek wiele razy, ale to tylko ukształtowało jej charakter. Dobrze się złożyło, że ma sprawdzonych przyjaciół, którzy wspierali ją w trudnych chwilach.

Za jej wytrwałość. Jak się nie załamać, mając do schudnięcia połowę swojej wagi? Agnieszce się to udało.

Za jej odwagę, by mówić o tych wszystkich przeżyciach otwarcie, pod własnym nazwiskiem, pokazując twarz i wystawiając się na płynący zewsząd hejt. Mi brak tej odwagi, ja ukrywam się na tym blogu od ponad roku i wstydzę się ujawnić kim jestem...

Agnieszka miała też odwagę powiedzieć: Myliłam się. Próbowała udowodnić światu, że można być bardzo otyłym i czuć się cudownie. Teraz ma odwagę powiedzieć, że była to tylko zasłona dymna, próba uchronienia się przed byciem skrzywdzonym przez otaczający świat.

W historii Agnieszki odnajduję siebie. Choć moje przeżycia nie były aż tak drastyczne, miałam do czynienia z tymi samymi mechanizmami psychiki grubasa. Dzięki Agnieszce jestem pewna, że uda mi się trwale schudnąć. Nie dziś, nie jutro, ale już niedługo.


Fit od kuchni- Druga ksiazka Jacka Bilczynskiego!

wtorek, 27 maja 2014

Ponieważ jestem byłą podopieczną Jacka Bilczyńskiego nie mogę nie wspomnieć o Jego drugiej książce, która już za kilka dni ukaże się w sklepach :) O pierwszej książce "Fit jest sexy" pisałam rok temu (nakład się rozszedł, ale można kupić e-wydanie tutaj).

Nowa książka będzie miała tytuł "Fit od kuchni. Jedz na zdrowie" i znajdziemy w niej jeszcze więcej artykułów o zdrowym żywieniu, przepisów i autorskich porad trenera Jacka.

Jacek Bilczyński zasłynął w całej Polsce m.in. dzięki występom w Pytaniu na Śniadanie oraz w Dzień Dobry TVN, gdzie mogliśmy oglądać, jak trenuje oporną Anię Bałon ;) Trener Jacek jest ekspertem portalu facet.interia.pl oraz od niedawna autorem artykułów w znakomitym miesięczniku kulturystycznym KiF.

 Prowadzi prężny fanpage na facebooku, na którym zamieszcza darmowe porady i przepisy. W Krakowie Jacka możemy oglądać m.in. na ekranach w tramwajach, prezentowane są na nich filmiki znane z kanału Jacka na Youtube.

Miał również swój wkład w sukces pierwszej tak znanej w Polsce modelki plus size, Agnieszki Czerwińskiej, której z pomocą Jacka udało się trwale schudnąć aż 60 kilogramów. Odmieniona Agnieszka niedawno wydała książkę, którą zamierzam wkrótce dla Was zrecenzować.

GDZIE KUPIĆ KSIĄŻKĘ JACKA BILCZYŃSKIEGO  "FIT OD KUCHNI"?
Książka "Fit od kuchni" od czerwca 2014 r. znajdzie się w sprzedaży w Empikach w całej Polsce – tak jak poprzednio będzie dołączona do EksMagazynu – patrona medialnego. Będzie również dostępna w ofercie księgarni wysyłkowej Sendsport (www.sendsport.pl).


Źródło zdjęć: https://www.facebook.com/JacekBilczynski.FitAndLifestyleCoach

Adidas Adipure tr 360: podwojne szczescie- buty i przecena!

niedziela, 18 maja 2014

Yay, ale jestem zadowolona!

Pokazywałam wam już kiedyś moje ulubione buty do treningu. Kupiłam je już dosyć dawno, bo na jesieni 2012 roku. Niestety czas i eksploatacja butów zrobiły swoje i buty zaczęły się po prostu zużywać. Podeszwy zaczęły się ścierać, materiał na zapiętkach również się wytarł, oraz, o zgrozo, na samym czubku buta w miejscu dużego palca u nogi zaczęła się robić dziura. Po chwili rozpaczy uznałam, że jest to bardzo fajny pretekst do zakupu nowych butów :))

Do tej pory kupowałam buty Nike, ale w bieżącej ofercie nie znalazłam modelu butów, który spełniałby moje kryteria (ładne buty do treningu w kolorze fioletowym) ;)

Wtedy przypomniały mi się buty, które oglądałam na instagramie u @bycidealna :) Nigdy nie miałam butów Adidasa, ale postanowiłam pójść do firmowego sklepu, by je przymierzyć.

source: adidas.com

Szybko okazało się, że w sklepach Adidasa nie ma modelu Adipure tr 360 w tym kolorze (bo po co, przecież jest najładniejszy..). Zmierzyłam więc kolor szary, buty zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie i postanowiłam kupić swoją wymarzoną liliową wersję przez internet.

source: adidas.com


W internecie znalazłam je w najlepszej cenie na Zalando ( link dla zainteresowanych). Nie dość, że w obniżce za 244,00 zł, to jeszcze dodatkowe 40 zł można zaoszczędzić podając kod rabatowy (dają go np. za zapisanie się na newsletter). Ja tak właśnie zrobiłam i za buty zapłaciłam... 204 zł. Na przesyłkę czekałam jakieś 5 dni (akurat zamówiłam tuż przed długim weekendem majowym).

Na żywo (zdjęcie z mojego insta) wyglądają tak:
instagram.com/activeplussize

Buty na treningu sprawdziły się świetnie. Są ultralekkie, przewiewne, posiadają na podeszwie antypoślizgowe wstawki. Nie posiadają elementów odblaskowych, bo nie są przeznaczone do biegania. Mogę je z czystym sumieniem polecić do treningu na siłowni. Nie wiem, jak sprawdziłyby się przy bardziej dynamicznych zajęciach takich jak fitness. Testowałam je na razie tylko na siłowni i podczas biegania na bieżni (2 km).

Na pewno nie będę ich używała na zewnątrz. Myślę, że gdyby się ubrudziły od ziemi, to ciężko byłoby je doczyścić.

PS. Jeśli jesteście na kupnie butów, to polecam Wam tekst Pauliny o podróbkach butów sportowych!

Diet coaching- moje wrazenia z pracy z coachem

środa, 7 maja 2014

Dziś będzie trochę o tym, co siedzi w głowie. :) Bo jak wiadomo, to właśnie tam zaczyna się odchudzanie. Zaczyna się od decyzji "Tak, zrobię to". Zmiany można wprowadzać metodą małych kroczków, albo zatrzasnąć za sobą drzwi i zmienić wszystko. Każdy sposób jest dobry, byle zacząć, byle ruszyć z miejsca. A żeby ruszyć, impuls musi wyjść z głowy.

Pod koniec tegorocznej zimy wzięło mnie na refleksje, zaczęłam się zastanawiać dlaczego stoję w miejscu z wagą 73 kilogramów i nie mogę przebić się w dół. Kiedy poprzednio się odchudzałam (3 lata temu) udało mi się osiągnąć tę samą wagę (z 84 na 73 kg), po czym zaprzepaściłam efekty wracając do niezdrowej diety.
Nie chciałam, by ta historia się powtórzyła. Pamiętam, jaka byłam wtedy załamana, rozczarowana, wściekła na samą siebie, gdy wróciłam po wakacjach z wagą 76 kg. Załamałam się na tyle, że zamiast wziąć się w garść i pozbyć się tych kilogramów, utopiłam smutki w jedzeniu i pozwalałam sobie na więcej i więcej. Tak dobiłam ponownie do 84 kilogramów. Nie wyglądałam ani nie czułam się dobrze. Na szczęście po długim okresie zdołowania nadszedł "ten moment" w mojej głowie. Trafiłam na siłownię, potem założyłam tego bloga. Wreszcie, po wielu miesiącach, dołożyłam też dietę. Jestem w procesie. Jestem zadowolona i dumna z efektów, ale potrzebuję robić postępy!

Tak narodziła się myśl, by zacząć chodzić na coaching odchudzania. Znalazłam Panią Coach, która przyjmuje w Krakowie, poczytałam to i owo i zdecydowałam się.

Przed pierwszym spotkaniem musiałam wypełnić kwestionariusz z podstawowymi informacjami o moich oczekiwaniach, o obecnej sytuacji i o tym, co bym chciała uzyskać z sesji coachingowych.

źródło: http://bsolutions.pl/wp-content/uploads/2012/10/coaching.jpg

Wkrótce po wysłaniu kwestionariusza nastąpiło pierwsze spotkanie w bardzo przyjemnym gabinecie. Pani Coach była młoda, sympatyczna i oczywiście szczupła. Zrobiła jednak na mnie wrażenie osoby jeszcze mało doświadczonej, mało charyzmatycznej.  Na spotkaniu zaczęłam od opowiedzenia swojej historii. Dzień wcześniej spisałam ją sobie w domu i szczerze mówiąc- przeraziłam się. Okazało się, że na własne życzenie od 8 lat mam nadwagę, a przez pewien czas też otyłość. Przez tyle lat nie starczyło mi sił, by porządnie wziąć się za siebie i zawalczyć o pozbycie się "studenckich" kilogramów. Na tym spotkaniu pani Coach zrobiła ze mną ćwiczenie coachingowe koło życia (tutaj można sobie taki test zrobić online). Oceniałam poszczególne obszary mojego życia pod dwoma względami: satysfakcji oraz mojego zaangażowania. Ćwiczenie było raczej żmudne i moim zdaniem nic nie wniosło. Dostałam zadanie domowe oraz artykuł do przeczytania.

Podczas drugiego spotkania rozmawiałyśmy o sytuacjach z mojego życia związanych z jedzeniem, które najbardziej zapadły mi w pamięć. Mogły to być sytuacje w których przeżywałam zarówno pozytywne, jak i negatywne emocje. Rozmowa o tych sytuacjach nic dla mnie nie wniosła, była raczej sposobem poznania mnie przez Coacha, takie odniosłam wrażenie. Na to spotkanie przyszłam przygotowana, powiedziałam też, czego oczekuję. Powiedziałam, że potrzebuję sposobów, jakichś mentalnych trików, by radzić sobie w chwilach jedzeniowych pokus. Niestety nie doczekałam się odpowiedzi na tę potrzebę. Dostałam ponownie tylko linki do czytania.

Odbyło się jeszcze trzecie spotkanie. Rozmawiałyśmy o tym, co się zmieni w moich relacjach z rodzicami/ partnerem/ przyjaciółką / w pracy, gdy osiągnę cel. Czy wydarzy się coś pozytywnego, a może negatywnego? Jak schudnięcie wpłynie na moje relacje z innymi w każdym z tych obszarów? Nie znalazłam żadnych negatywnych następstw mojego schudnięcia. Chodziło o to, by znaleźć potencjalne bariery, jakie mogą mnie powstrzymywać przed odchudzaniem. Np. gdyby po moim schudnięciu koleżanki miały przestać mnie lubić, albo Mąż miałby się stać zazdrosny, to to mnie może powstrzymywać przed chudnięciem. ;)

Kolejnego spotkania już nie było. Nie miałam czasu, nie czułam też potrzeby spotkania z Coachem, bo jej wsparcie było żadne. Każde spotkanie kosztowało 100 złotych, a nie wnosiło ani nowej energii, ani nowej wiedzy, ani motywacji.

Coaching bardzo mnie rozczarował. Trudno mi powiedzieć, co zawiniło. Miałam swoje oczekiwania, były one bardzo konkretne i sprecyzowane. Pani Coach nie pomogła mi dotrzeć do odpowiedzi, których szukam. Wydawało mi się, że własnie tego mi trzeba na etapie, na jakim się znajduję. Doszłam jednak do wniosku, że świetnie sobie radzę sama (czyli jednak jakąś informację uzyskałam, haha) i że coaching jest bardziej dla osób, które jeszcze nie zaczęły się odchudzać, albo poniosły porażkę i boją się próbować ponownie. Ja, z moim powerem, entuzjazmem i sukcesami nie bardzo tam pasowałam.

Mam nadzieję, że Wy na swojej drodze spotkacie dużo ludzi, którzy będą umieli Was wspierać i motywować.

Jakie jeszcze wyciągnęłam wnioski z nieudanej współpracy z coachem dowiecie się już wkrótce. ;)


Pieczone papryki faszerowane- fit i pyszne!

niedziela, 4 maja 2014

Ostatnio zajadałam się na blogu cukinią, dziś chciałam Wam pokazać jeden z obiadów, który przygotowałam w trakcie majowego weekendu- faszerowane papryki!

Jak każda zapiekanka wymagają trochę przygotowań, ale wierzcie mi, warto. Warto poświęcić chwilę w kuchni, by mieć pyszny i zdrowy obiad.

Moje faszerowane papryki są bardzo pożywne, nadziane ryżem, mięsem i duszonymi warzywami.

W wersji wegetariańskiej polecam użyć zamiast mięsa zieloną soczewicę.



PIECZONE PAPRYKI FASZEROWANE

Dla 4 osób:
4 duże czerwone papryki lub 6 małych
150 g ryżu (użyłam parboiled)
150 g mielonej wołowiny
1 cukinia, średniej wielkości
2 marchewki
50 g zielonego groszku (użyłam mrożonego)
opcjonalnie: pieczarki, cebula
1 spory ząbek czosnku
oregano
sól, pieprz
1 opakowanie passaty pomidorowej (500 g) - gorąco polecam tę passatę, znajdziecie ją w almie
1 kulka sera mozzarella

Ryż ugotuj w osolonej wodzie al dente, zostaw do ostygnięcia.

Cukinię posiekaj w kostkę, marchewki zetrzyj na tarce. Podduś warzywa (cukinia, marchew, groszek, opcjonalnie pieczarki i cebula) w garnku, na małej ilości wody, aż staną się miękkie. Dodaj wyciśnięty przez praskę czosnek, oregano i zalej passatą pomidorową. Dopraw solą i pieprzem. Duś powstały sos jeszcze chwilę na niedużym ogniu.

Mieloną wołowinę podsmaż przez chwilę na patelni (sól dodajemy w momencie, gdy mięso trafi już na patelnię, nigdy wcześniej!), aż złapie brązowy kolor. Następnie przełóż ją do sosu warzywnego.

Wsyp do sosu ryż i całość wymieszaj- farsz do papryk jest już gotowy.

Nastaw piekarnik na 200 stopni i przygotuj papryki: umyj je, wydrąż i usuń dokładnie nasiona. Na wyłożonej papierem do pieczenia blasze układaj połówki papryk i nadziewaj je farszem.


Zapiekaj przez około 30 minut. Na chwilę przed końcem pieczenia połóż na każdej z papryk plaster sera mozzarella.

Smacznego!!! :)



9 sposobów na dobry sen

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Jak szybciej zasnąć? Jak efektywniej się wyspać?

Mamy w zasięgu wiele aplikacji na telefony, które mierzą jakość naszego snu, mamy opaski Fitbit, ale czy te narzędzia rzeczywiście dają nam odpowiedź na powyższe pytania?

Mam problemy z zasypianiem. Od zawsze. Nie działa na mnie picie melisy ani gorącego mleka.

Poniżej moje sposoby na łatwiejsze zasypianie i dobry sen. Mam nadzieję, że u Was też się sprawdzą! :)




Nie jem dużego posiłku
Nie ma nic gorszego niż wielki posiłek zjedzony na niedługo przed snem. Ciężar w brzuchu nie sprzyja wysypianiu się. Dlatego na swój ostatni posiłek nie jem chleba, wybieram najczęściej lekki koktajl lub serek wiejski.

Muszę porządnie się zmęczyć
Fajnie jest się zmęczyć przed snem- pobiegać, poćwiczyć, lub chociaż posprzątać. Dzięki temu idzie się do łóżka odprężonym, a ciało z ulgą zalega na łóżku. :)

Wietrzę sypialnię
Niestety ten punkt nie jest codziennie możliwy do zrealizowania, gdy mieszka się w mieście. Jeśli to tylko możliwe, wywietrz pokój w którym śpisz przynajmniej przez kilkanaście minut. :)

Odkładam telefon
Ile razy zdarzyło mi się zmarnować godzinę w łóżku przeglądając Facebooka, Endomondo, Instagrama, a potem znowu Facebooka? Zdarzało mi się spędzić pół godziny na smartfonie, zamiast przytulać się do poduszki..
http://themetapicture.com/well-time-for-bed/


Aromaterapia
Znakomicie działa na mnie kominek zapachowy, gdy wleję do wody naturalny olejek pomarańczowy. Zapach pomarańczy odpręża, działa antydepresyjnie. Stawiam kominek na niepalnym podłożu (np. duży talerz), z dala od potencjalnie zapalnych materiałów. Kominek przestanie działać gdy świeczka się wypali, być może ja będę już wtedy spała. :)

Wieczorne rytuały zapachowe
Wcieram relaksujący balsam do ciała. Mocne, drażniące zapachy utrudniają mi zasypianie. Do moich sprawdzonych, kojących kosmetyków należy np. Otulające masło-krem z linii Spa Eco Tołpa i masło shea firmy Organique o zapachu "Len i grejpfrut".

Nie liczę baranów
Zamiast tego stosuję coś na kształt wizualizacji. Kiedyś przeczytałam, że w odchudzaniu bardzo pomaga  wizualizowanie sobie nie celu (szczupłej siebie) ale DROGI DO CELU (czyli siebie jedzącą zdrowe posiłki, odmawiającą pokus, ćwiczącą na siłowni). Zaczynam wyobrażać sobie siebie podczas treningu. Po kilku seriach ciężkich ćwiczeń siłowych zazwyczaj zasypiam ;)

Łykam ZMA
Pod tą tajemniczą nazwą ukrywają się Magnez i Cynk :) Codziennie wieczorem przed pójściem spać łykam po jednej tabletce chelatowanych minerałów: magnezu i cynku.

Ćwiczę Savasanę
To ostatnia deska ratunku, gdy nie mogę zasnąć. Savasana to głęboko relaksująca pozycja z jogi. Nauczyłam się jej od wspaniałego nauczyciela jogi, który swoim spokojnym głosem po kolei przeprowadzał nas przez rozluźnianie kolejnych partii ciała. To nie tylko wygodne leżenie na wznak, to świadome rozluźnienie czoła, oczu, ust, języka, gardła. Dopiero po rozluźnieniu całej twarzy przechodzi się do kończyn. Zdarzało się, że ktoś na zajęciach zasnął :)

fot. fitsugar.com

A wy jakie macie najlepsze sposoby na zasypianie? :)

Instagram!

czwartek, 24 kwietnia 2014

Założyłam wreszcie blogowe konto na Instagramie :) Jestem jako activeplussize.
Jak widać po ilości zdjęć- zdążyłam się już rozkręcić :) Zachęcam do śledzenia :)



#fotodieta, odcinek 2 :)

środa, 16 kwietnia 2014

Rozpoczął się sezon na jedzenie weekendowych śniadań na balkonie :) Hurra! :) Oto nasze menu, jak widać jajka w różnej postaci, domowa wędlina (pierś indyka pieczona w rękawie) i oczywiście domowy chleb z mąki żytniej razowej (piekę jeden bochenek i wystarcza nam na tydzień).


A to pyszna sałatka z serem feta, grillowanymi bakłażanami i oliwkami... bardzo dobre połączenie smaków oblane kwaskowatym kremowym winegretem. Zjedzone w krakowskim barze Atelier (Plac Nowy 7).


Danie rodem z kuchni koreańskiej- Bibimbap bulgogi, czyli ryż z wołowiną bulgogi, omletem i warzywami :) Pyszne danie! Podaje je nowootwarta knajpeczka (8 miejsc siedzących) ;) przy krakowskim Starym Kleparzu. Nazwa tego lokalu to Oriental Spoon.


Tutaj niedzielne śniadanie. Amerykańskie pancakes (na oleju kokosowym) polane gorzką czekoladą 70% z bananem i płatkami migdałów. Zaskakująco sycące i warte grzechu ;) Ale nieprędko powtórzę takie śniadanie :D


Owsianka z jogurtem naturalnym + mango + truskawki + płatki migdałów.


Zdrowe danie do pracy: Kurczak po tajsku wg przepisu z bloga Annowa :) Mniam!!! Smaczny i pyszny, polecam :)


PS. Ostatnio pokazywałam zdjęcia mojego jedzenia miesiąc temu.

Nowy wyglad bloga

piątek, 11 kwietnia 2014

Uff! Jak widzicie zmieniłam wygląd bloga. Ostatnio straszył tu jakiś szablon, którego nie potrafiłam dopasować. Teraz bardziej mi się podoba. Wszystko jest jeszcze 'under construction' i będę w wolnych chwilach pracowała na tym żywym organizmie ;)

Będę dopracowywać bloga powoli, bo jestem na małym urlopie i większość czasu spędzam z dala od komputera. Oczywiście znalazł się czas na siłownię (z dojazdem kilkanaście km!). Jutro w planie pieszę wędrówki a wieczorem sauna.

Gora, doł

czwartek, 27 marca 2014

Moja waga zatrzymała się na poziomie 73 kg i ani drgnie. Mimo to jestem szczęśliwa, pozytywnie nastawiona, cieszę się z wiosny i nie odczuwam spadku motywacji. Staram się pilnować dobrego, zdrowego  jedzenia.

Na siłowni istny horror- "projekt plaża" w pełni, czyli dzikie tłumy niezależnie od pory. :) Na crosstrainerach i bieżniach jest bardzo gęsto, często muszę czekać na wolny sprzęt, żeby zrobić rozgrzewkę. To samo z ciężarami- panowie rzucili się do treningów, widać sporo nowych twarzy.

fot. pinterest
Po roku treningów obwodowych i w superseriach poprosiłam trenera o rozpisanie mi typowego planu z osobnymi treningami na dolne i górne partie ciała. Zazwyczaj to mężczyźni trenują w ten sposób, więc trener nieco się zdziwił ale i ucieszył moją prośbą. Spotkaliśmy się by omówić rozpisany przez niego program i przećwiczyć te z ćwiczeń, których do tej pory nie robiłam, lub które sprawiają mi największy problem.

Tym razem trener przygotował dla mnie 4 treningi: dwa na górne partie ciała, jeden na dolne partie ciała i jeden czysto biegowy. W treningach pojawiają się oczywiście fundamentalne ćwiczenia wielostawowe takie jak martwy ciąg, przysiady i wiosłowanie sztangą. Nie będę Was zanudzać szczegółami :) Przećwiczyłam już całość i jestem z tego programu bardzo zadowolona. Zamierzam za jakieś 6-8 tygodni spotkać się z trenerem ponownie i porozmawiać o postępach i dalszym działaniu.

Usilnie namawiam koleżanki na treningi na siłowni, ale ciągle słyszę "Siłownia mnie nudzi", albo "Wolę zumbę". No cóż. Wasza strata dziewczyny. ;) Ale pamiętajcie, że....


;)

Gdy masz ochotę na zapiekankę.. faszerowana cukinia! :D

niedziela, 16 marca 2014

Gdy strasznie chce się pizzy albo zapiekanki można w fajny sposób częściowo zrekompensować sobie ten niedobór fast foodu ;) Zamiast zajadać się na noc pizzą, można przygotować taką kolację z pieca...
Inspirację zaczerpnęłam od She-lifts :)


By przygotować moje cukinie faszerowane (dla 2 osób) wzięłam:

2 spore cukinie
2 Pieczarki
1 małą Cebulę
1 ząbek czosnku
200 g mięsa wołowego mielonego (pieczeniowe)
150 ml pasatty pomidorowej
1 kulkę mozzarelli

Przyprawy:
pieprz, sól, oregano, papryka słodka

Na patelni podsmażyłam mięso, zeszkliłam czosnek, pokrojone pieczarki, cebulę, dodałam przyprawy, na koniec wlałam pasattę pomidorową.
Podczas gdy sos bulgotał i się redukował, zabrałam się za przygotowanie cukinii. Cukinie przekroiłam na pół, wydrążyłam zwykłą łyżką i posmarowałam za pomocą pędzelka silikonowego oliwą. Ułożyłam na blasze wyłożonej folią aluminiową i wsadziłam do piekarnika nagrzanego na 200 stopni. Po 10 minutach wyjęłam cukinie i nafaszerowałam sosem. Na górze ułożyłam plastry mozzarelli. Całość włożyłam do pieca na 15 minut. Podałam polane ketchupem. Prawie jak zapiekanka z budki na krakowskim Kazimierzu ;)


Następnym razem zamierzam nie korzystać z gotowego ketchupu tylko przygotować domowy :)
 (tu fajny przepis na szybki domowy ketchup od kolejnej wspaniałej blogerki!)

Nowy FIT kanał na YOUTUBE!

sobota, 15 marca 2014

Niedawno na Youtube powstał nowy kanał z filmami o tematyce treningów, odżywiania i suplementacji. Na pewno bardzo spodoba się Waszym facetom, bo adresowany jest głównie do nich, ale myślę, że dziewczyny też zainteresują się poruszaną tam tematyką.

Link do wszystkich filmów: PoMocny

Jak na razie, najbardziej interesujący dla kobiet wydaje mi się film dotyczący słynnego mitu "Nie wolno jeść po 18.00". Same zobaczcie:





Autor kanału, ukrywający się pod pseudonimem PoMocny :) jest z Krakowa i kojarzę go z widzenia z siłowni :) Na swoim kanale porusza bardzo ciekawe tematy, robiąc to z humorem i lekkością.

PoMocny słucha swoich widzów- ludzie proszą w komentarzach, by nagrał film na jakiś temat i za kilka dni tem film rzeczywiście się pojawia.

Darmowe treningi dla kobiet w Krakowie!

Od 10 marca ruszyły darmowe treningi biegowo-siłowe dla kobiet w Krakowie!



Inicjatorką treningów jest Maria Kruczek, trenerka personalna, która pracuje w All for Body w Krakowie.

Treningi będą się odbywały w każdy poniedziałek o godzinie 18.00 na Placu Na Groblach (na stadionie), u stóp Wawelu. Organizatorka zapewnia, że treningi będą prowadzone niezależnie od pogody. :)

Jak będą wyglądały treningi?
spodziewajcie się trochę biegania- ok 20 minut, ćwiczeń na nogi, na brzuch, dobrego stretchingu na koniec. W gratisie dodajemy fajne towarzystwo:-)
-pisze All for body.

Weźcie ze sobą dobrą energię i przygotujcie się na wspaniałe 60 minut!



#fotodieta ;) Moje posiłki na zdjęciach

środa, 12 marca 2014

Jak wiecie moja codzienna dieta jest mocno inspirowana dietą Strukturalną doktora Bardadyna. Staram się, by mój dzienny przydział kalorii nie przekraczał 1500 kcal (rzadko kiedy mi to wychodzi). ;)

Dziś chcę Wam pokazać kilka moich posiłków na zdjęciach, może coś Was zainspiruje :)

W ciągu dnia jem:

Śniadanie: Koktajl i kanapka
II śniadanie: Mix orzechów 20 g
Obiad: w pracy
Podwieczorek: owoc
Kolacja: Koktajl / zupa / sałatka

Zaczynam dzień od śniadania, na które zazwyczaj  jem samodzielnie przyrządzony koktajl, a do niego kanapkę z jednej kromki chleba.




Kanapka z pasztetem sojowym domowego wypieku. Nie ma porównania z pasztetem sklepowym.



Czasem (np. w weekendy) rezygnuję z koktajlu i zamiast tego wybieram większe śniadanie. Wtedy pozwalam sobie na dwie kromki pieczywa. Chleb piekę sama już od prawie pół roku. Ponieważ zarówno mój Mąż jak i ja jemy niewiele pieczywa, jeden bochenek wystarcza nam na tydzień. Warto dodać, że chleb pieczony w domu jest znacznie dłużej świeży niż taki z piekarni.

Takie śniadanie to dobry posiłek przedtreningowy.





Kanapki z pastą twarogowo-jajeczną.



Drugie śniadanie jem w pracy. Właściwie jest to bardziej przekąska. Oto mój zapas na tydzień ;) Dziennie jem 20 g orzeszków. Czasami zamieniam część orzechów na kostkę gorzkiej czekolady.


Na kolację unikam pieczywa. Zaobserwowałam mój organizm na tyle, że wiem co mi nie służy. Kromki ciężkiego, żytniego pieczywa zjedzone na noc nie pomagają mi w pilnowaniu wagi. Zazwyczaj na treningi chodzimy wieczorem, co rodzi problem- co później zjeść?? Najczęściej decyduję się na zupę, sałatkę, lub kolację kombinowaną (poniżej). W dni bez treningu moja kolacja to sam koktajl.

Ser biały półtłusty z warzywami (papryka, rzodkiewka, ogórek), przyprawiony czosnkiem, solą i pieprzem, do tego trochę wędzonego łososia. Poezja ;)



Koktajl malinowy wg diety Strukturalnej doktora Bardadyna.



Koktajl pomarańczowy wg diety Strukturalnej doktora Bardadyna.



Kolacja na wilczy głód po treningu :) Jest wszystko oprócz chleba. Parówki z szynki kupuję w Lidlu. Są w niebieskim opakowaniu z serii "Linessa" (mniej tłuszczu niż zwykłe parówki).



Sałatka na lunch do pracy. Nie dla mnie niestety, ale jest tak ładna, że postanowiłam wrzucić zdjęcie :)



Tu przykład menu imprezowego- faszerowany ogórek i roladki z wędzonego łososia. Te przekąski przygotowała moja Teściowa. Są zdrowe i przepyszne. Zarówno ogórki jak i łosoś zostały nadziane pastą z twarożku (bodajże było to połączenie ricotty i fety). Od siebie dodam, że do łososia warto przygotować twarożek z chrzanem, a do ogórka świetnie sprawdzi się wersja z ziołami i czosnkiem.



Trochę znakomitego streetfoodu, czyli niedzielny posiłek po treningu, a zarazem obiad (bez majonezu oczywiście!) :) Raz w tygodniu mi nie zaszkodzi!



Raz na jakiś czas robimy sobie wieczór filmowy. Jako filmowe przegryzki znakomicie sprawdza się robiony w domu popcorn lub frytki pieczone w piekarniku (niekoniecznie z ziemniaka) :) Polecam pieczenie na papierze do pieczenia.. raz upiekłam frytki na folii aluminiowej i wszystkie się przykleiły! Koszmar ;)



Na koniec coś z moich urodzin :) Na urodziny zostałam zabrana do modnej azjatyckiej restauracji. Zamówiłam polędwicę wołową z warzywami. Smak tego dania był nieziemski...



Jak się wam podobała moja fotodieta? :)

Nowa płyta Ewy Chodakowskiej: Model look!

piątek, 7 marca 2014

W marcowym SHAPE dołączona jest płyta z kolejnym programem ćwiczeń Ewki o nazwie "Model look- płaski brzuch, sexy plecy, smukłe ramiona, postawa modelki". 

Są to "Ćwiczenia służące poprawie postawy, (...) adresowane zwłaszcza do osób pracujących, spędzających dużo czasu za biurkiem."

Hmmm, to ja!

"Trening wzmacnia mięśnie posturalne, w tym mięśnie brzucha i pleców ze szczególnym uwzględnieniem mięśni odpowiedzialnych za ściąganie łopatek." Na koniec ćwiczenia rozciągające.

Czemu o tym piszę? Bo po kilku katorżniczych propozycjach Ewka wydała wreszcie płytę spokojną, ćwiczenia są wykonywane powoli i dokładnie, można się wręcz zrelaksować. Wreszcie coś dla początkujących!

Czyżby Ewa posłuchała wreszcie głosów krytyki, które zarzucają jej niedokładne wykonywanie ćwiczeń?

Dodatkową nowością jest to, że po raz pierwszy pojawia się w treningu rekwizyt (nie liczę krzesła w Skalpelu 2), a mianowicie hantle (lub małe butelki z wodą).

Próbowałyście, spróbujecie? :)


Tabelka postępów- minął ROK!

poniedziałek, 3 marca 2014

Zaczął się marzec :) Miesiąc niosący obietnicę wiosny, dłuższych dni..

Odnalazłam zapomniany centymetr krawiecki i postanowiłam zestawić w tabelce, co mi się udało zdziałać na przestrzeni roku życia ze sportem za pan brat. Uczciwej diety nie było zbyt wiele, ledwie 3 miesiące z całego roku.




TALIA
BRZUCH
UDO
BIODRA
BIUST
RAMIĘ
(biceps)
2013-02-01
95
103
64
116
113
34
2014-02-28
8189609910330
\
W talii straciłam 14 cm! Zniknął wielki wał tłuszczu, który gromadził mi się tuż pod stanikiem. Ufff....

W obwodzie brzucha (na wysokości pępka) również ubyło mi 14 cm.

Obwód mojego uda zmniejszył się o 4 cm. Nie patrzę na moje uda łaskawie, nie wiem jeszcze jak to zrobię, ale zamierzam dać im wycisk ;)

W biodrach najwięszy spadek... aż 17 cm. Wow!

Obwód biustu zmniejszył się o 10 cm, dzięki czemu zmniejszyłam rozmiar stanika o 2 miseczki. Mam teraz większy wybór w sklepach ;)

Moje ramię zeszczuplało o 4 cm (i mam mięśnie!).

Od niedawna zauważyłam znaczne wygładzenie się cellulitu na nogach i pośladkach.

Jestem coraz bardziej zadowolona z tego co widzę w lustrze, choć przed moim ciałem jeszcze daleka droga. Mogę już wejść do sklepu i po prostu coś sobie kupić. :) Bez łez i przeklinania mieszczę się w rozmiar 42 lub nawet 40 (zależy od sklepu..).

Najwspanialsze jest jednak to, co niewidoczne. Wróciło moje poczucie własnej wartości, wiara w siebie i zadowolenie z siebie. To bezcenne.

PS. Zapisałam się na Mini Maraton ;) W maju w Krakowie!

Rękaw na telefon- idealny do biegania! :)

niedziela, 23 lutego 2014

Tego zakupu zupełnie nie planowałam! To znaczy... chciałam mieć rękaw na telefon, ale nie był dla mnie rzeczą pierwszej potrzeby, raczej "chciejstwem" do zrealizowania kiedyś. Widziałam takie gadżety w Nike i Zalando w cenie 99 zł. Trochę drogo, jak za taki drobiazg.

Dziś weszłam do TK Maxx. Trudno było nie zauważyć wielkiego regału ze sprzętem sportowym- maty, hantle, gumy, piłki i... rękawy! W cenie 44,90 zł i do tego w różnych kolorach :)


Zdecydowałam się na kolor fioletowy. :)

Rękaw został wykonany teoretycznie na Iphone 4/5, ale moja Sony Xperia też się zmieściła. Oczywiście nie kupowałam w ciemno, poprosiłam sprzedawcę o możliwość wypróbowania, nie było z tym problemu.

Oprócz miejsca na telefon, rękaw posiada malutką kieszonkę na kluczyk, co może przydać się na siłowni :) Zapięciem jest oczywiście regulowane, więc jak urośnie nam biceps, to nie będzie problemu ;)

Ekran dotykowy telefonu działa nawet przez folię- super sprawa! Można zmieniać piosenki na telefonie nie wyjmując go z rękawa.

Jeśli szukacie takiego gadżetu, to polecam wycieczkę do TK Maxx :) Oprócz fioletowego były jeszcze różowe, niebieskie, żółte i czarne. 

Powietrze w Krakowie jest dobre...

środa, 19 lutego 2014

..tylko trzeba je porządnie pogryźć.

Kraków ma o tyle fatalnego pecha, że jest położony  w niecce. Gdy nad Krakowem zawiśnie smog, potrzeba naprawdę silnego wiatru, by go przepędzić.


Jak widzicie, to porównanie jest po prostu szokujące.

Większość moich znajomych zaczyna dzień od facebooka. Ja zaczynam od sprawdzenia smogu. I potem jeszcze kilka razy dziennie.

Kiedyś żyliśmy w nieświadomości tego, jak szkodliwe jest powietrze w Krakowie. Teraz mamy do dyspozycji smogową prognozę pogody na stronie IMGW, Wrót Małopolski oraz kilka aplikacji na smartfony, dzięki którym można na bieżąco śledzić sytuację (pomiary aktualizowane są co godzinę).

Wczoraj było tak:



Najgorsze powietrze jest właśnie teraz, w zimie. Ludzie palą w piecach byle czym. Bez skrupułów wrzucają do pieców śmieci- w tym plastik, który po stopieniu zamienia się w cuchnący dym. Do tego dochodzi przemysł i ruch samochodowy.

Pozornie pogoda jest idealna do uprawiania sportów- ciepło, sucho, ale gdy tylko wystawi się nos za okno czuć okropny smród. Z tego powodu nawet nie wietrzę mieszkania (czasem przez tydzień..) i ograniczam pobyt na zewnątrz do minimum. Gdy normy zanieczyszczenia przekroczone są ponad dwukrotnie- nie biegam na zewnątrz, tylko w klubie na bieżni. Coraz poważniej zastanawiam się nad zakupem porządnej maski antysmogowej. Nikt tego w Krakowie nie nosi- tylko niektórzy japońscy turyści...

W dni z dużym stężeniem smogu wielu krakowian skarży się na bóle głowy. Ludzie chorują na astmę, zapalenie płuc, często przechodzą infekcje górnych dróg oddechowych.
Jestem pewna, że wiele chorób dopadnie nas dopiero za kilka lat. Benzo(a)piren odkłada się w płucach, jest jak bomba ze spóźnionym zapłonem.

Co robić? Wynieść się, wyprowadzić? Na szczęście wielu krakowian odpowiada: walczyć! Uświadamiać ludzi, naciskać rządzących miastem, by robili co tylko się da, żeby ta sytuacja poprawiała się z roku na rok.

Stanik sportowy PANACHE Sports bra!

poniedziałek, 17 lutego 2014


Jak wiecie odświeżam moją sportową garderobę. W moich zakupach nie mogło zabraknąć nowego stanika sportowego. Dlaczego?

Poprzedni, kupiony niecały rok temu Panache Sports, sprawdzał się i sprawdza znakomicie, ale jest już na mnie zdecydowanie za duży- wraz ze schudnięciem zmalał mi biust. Często używam i nadal bardzo polecam ten stanik. Noszę go na każdym treningu, na każdym biegu.

Jestem z niego na tyle zadowolona, że postanowiłam kupić dokładnie taki sam, tyle że w mniejszym rozmiarze.


Jak widać stary stanik (na górze zdjęcia) trochę przeszedł, ale nadal świetnie się trzyma. Nie bedę ukrywać- bez skrupułów prałam go w pralce z resztą ubrań sportowych. Dość szybko zdarło się logo, poza tym praktycznie nic mu się nie stało. 

Teraz, w porównaniu z nowiutkim nieśmiganym modelem widzę, że nieco wyblakł. Gdyby nie był za duży, to używałabym go nadal i nawet bym nie pomyślała o zakupie nowego. :) 

Biustonosz Panache Sports Bra możecie kupić w polskich sklepach z bielizną na duże biusty a także w sklepach internetowych takich jak Bravissimo.com. Aktualnie jest dostępny w pięciu kolorach. Warto w niego zainwestować, by dbał o Wasz biust gdy Wy uprawiacie sport!

Słuchawki do biegania.. różowe, oczywiście! ;)

niedziela, 9 lutego 2014

Podczas biegu na bieżni zawsze słucham muzyki z telefonu. Ostatnio zawiodły moje ulubione słuchawki Philipsa. Miałam je już dosyć długo, na pewno ponad rok. Pewnego dnia najpierw usłyszałam trzaski w muzyce, brzmiało to jak radio, które gubi zasięg. Po chwili jednak poczułam, że słuchawki kopią mnie prądem w uszy! Ooojj.. to było bardzo nieprzyjemne :( Natychmiast je zdjęłam.

Oto słuchawki o których mowa- słuchawki Philips, model SHS4848/10:


Ewidentnie kable w słuchawkach musiały się uszkodzić i musiałam się zdecydować na zakup nowych. Bardzo irytuje mnie to, w jaki sposób wykonuje się teraz wszystkie sprzęty- wszechobecne "celowe postarzanie produktów". Piekarnik psuje się tuż po upływie gwarancji, parasole łamią się przy pierwszym podmuchu wiatru, smartfony po 2 latach stają się bezużyteczne.

Mimo tego, że moje słuchawki się zepsuły, postanowiłam kupić ponownie produkt Philipsa. Identycznych jak moje już nie ma, ale wybrałam najbardziej zbliżony kolorem i funkcją model:


To model Philips ActionFit SHQ2200PK, kolor różowo-szary. Na żywo kolor okazał się znacznie bardziej intensywny, co nieco mnie zaszokowało ;) Oto zdjęcie słuchawek zrobione przeze mnie:



Mimo szokowego koloru ;) postanowiłam nie oddawać słuchawek, bo i tak jest to najlepsze, co znalazłam w sklepach w kategorii słuchawek z regulowanym zaczepem na ucho. Za słuchawki zapłaciłam 114 zł na allegro. Moim zdaniem to bardzo drogo. Mam nadzieję, że posłużą mi długo. Na pewno zachowam dokumenty zakupu, bo mają dwuletnią gwarancję.

Takie słuchawki są bardzo wygodne i świetnie się z nimi biega. Zaczep na ucho można regulować, zależnie od jego rozmiaru. Ja mam chyba jakieś maleńkie uszy, gdyby się dało, to docisnęłabym regulację jeszcze bardziej. :)

Playlista w moim telefonie już uaktualniona. Nowe słuchawki sprawdzają się świetnie. Na razie biegam na bieżni, ale gdy tylko śnieg stopnieje i sytuacja smogowa w Krakowie się poprawi- ruszam w teren!