A po burzy...

środa, 6 listopada 2013

Witam się po przerwie... w życiorysie :)

W październiku nie napisałam ani jednego postu. Nie z lenistwa, nie dlatego, że zboczyłam z toru. W moim życiu prywatnym bardzo dużo się działo.. można powiedzieć, że wpadłam na spory sztorm, ale wreszcie, po trudnych tygodniach morze przybrało lazurowy kolor i się uspokoiło :) Wychodzę z choroby, która mnie dopadła 2 tygodnie temu, gdy byłam już przemęczona przewlekłym stresem i problemami.

Co zatem u mnie słychać? :)

Przez cały październik moja noga nie przekroczyła progu siłowni. Jedyne co robiłam, to przysiady i pompki w domu. Nie miałam głowy, ochoty, czasu ani sił na treningi. Coraz bardziej mam jednak chęć na bieganie.

Na szczęście mimo problemów udało mi się trzymać dietę i powitałam miesiąc listopad mając 73 kilogramy na liczniku. :) Od 1 sierpnia, kiedy zaczęłam dietę, schudłam już 7,5 kilograma (było 80,6 kg). Jestem bardzo szczęśliwa i dumna. Moja przemiana (bo można już ją tak nazwać) jest też widoczna dla innych osób- zbieram sporo komplementów w pracy i wśród rodziny.

Coraz bardziej widzę potrzebę zakupu nowych ubrań, począwszy od biustonosza. Musiałam kupić mniejszy w obwodzie i z miseczką mniejszą o dwie literki. Zaczęłam się bez problemu mieścić w ubrania, które nosiłam 2 lata temu. Szkoda, że niektóre z nich zdążyły już wyjść z mody. ;)



Gdy uda mi się zrzucić pełne 10 kg, zrobię zdjęcia i wrzucę na bloga. Zdjęcia "przed" czekają w odpowiednim folderze na moim komputerze :)