Majówka, balkonowe rewolucje...

niedziela, 28 kwietnia 2013

Majówka :) Zaczął się długi majowy weekend :) Co prawda ja go w całości nie "obchodzę", bo nie brałam urlopu i w dni nieświąteczne muszę być w pracy, ale dobry nastrój nie opuszcza mnie od rana. Na sobotę i kawałek niedzieli przyjechaliśmy na wieś do moich teściów. Było dużo pracy fizycznej w ogródku, potem grillowanie, wypiłam pół butelki znakomitego białego wina! Nie żałuję!


Od 1 do 3 maja mam wolne i zamierzam się zająć projektem BALKON :)

Trzeba będzie wyczyścić i odmalować balkon, zakupić trochę zieleni. Marzy mi się jakiś rozłożysty kwiat, który mogłabym powiesić pod samym sufitem. Prawdopodobnie wyniosę na balkon część mojego ogródka ziołowego, który stoi w kuchni, od północnej strony mieszkania. Myślę, że słońce dobrzr zrobi moim ziółkom.

Myślę też o ozdobnej latarence na świece. Coś w tym stylu, pełno tego teraz w sklepach:


Tydzień temu w TK MAXX trafiliśmy na przeuroczy komplet mebelków balkonowych- 2 krzesła i okrągły stoliczek z drewna, pomalowany na turkusowo... Kompletnie się zakochałam, ale pomyślałam, że powinniśmy kupić coś wygodniejszego... Następnego dnia zrobiliśmy rekonesans w innych sklepach i w efekcie wróciłam po turkusowy komplecik, który na szczęście na nas czekał :)

Na pewno go pokażę na blogu, gdy balkon będzie już gotowy. Tymczasem zapraszam do oglądnięcia mojej tablicy balkonowych inspiracji na Pinterest :)

Majowy Shape: Nowa płyta Ewy Chodakowskiej!

Wszystkie fitnessmaniaczki kupiły już pierwszy, polski numer Women`s Health, a tymczasem już jutro rano czekać na nas będzie w kioskach majowy Shape z nową płytą Ewy Chodakowskiej. :)




 To już piąta płyta Ewy w Shape. Jestem bardzo ciekawa jaki będzie ten trening, a przede wszystkim czy będę w stanie się z nim zmierzyć :) Mam nadzieję, że nie będzie to kolejny "Killer".

Trening reklamowany jest jako redukujący cellulit. Moim zdaniem każdy fitness, a również zdrowa dieta i utrata wagi redukuje cellulit. Sponsorem płyty jest inneov, więc pewnie na początku zobaczymy Ewę pijącą magiczny napój po którym znika cellulit. ;)

PS. Ewa Chodakowska napisała niedawno na FB, że dostała propozycję współpracy z Dzień Dobry TVN. Coś czuję, że dopiero teraz będzie się działo :)

Krok do przodu, krok do tyłu...

środa, 24 kwietnia 2013

Choć od mojej wizyty u dietetyka upłynął już cały tydzień, przyznam z ręką na sercu, że nie udało mi się jeszcze wdrożyć pełnej diety. Elemety- owszem, stosuję.

Pilnuję, by jeść pierwszy posiłek przed godziną 9.00, ważę pieczywo, by nie było go więcej niż 70 g na posiłek. Pilnuję też, by przerwy między posiłkami wynosiły około 3, a nie więcej niż 6 godzin.

Zjadam jednak znacznie więcej białek, niż jest w mojej rozpisce i jeszcze ani razu nie udało mi się zjeść aż sześciu posiłków. Największy problem pojawił się w weekend. Był kompletną porażką. Popłynęłam ;) Byliśmy u chińczyka, gdzie zamówiłam sobie piwo... a alkohol na mojej diecie jest zupełnie zakazany.Przy Mężu trudno mi się pilnować. On je naprawdę dużo (buduje masę mięśniową) i trudno tak w miłym towarzystwie się ograniczać :)

Muszę się bardziej przyłożyć, bo szkoda mojego wysiłku: od czterech miesięcy zasuwam na siłownię 4 razy w tygodniu (teraz będę się starała być 5 razy), a efektów prawie nie widać. Jedyny namacalny efekt to ubytek cm (już się boję mierzenia na koniec kwietnia..), ale każda kobieta chciała by mieć mniej kg na wadze.

O ile siłownia stała się już dla mnie przyjemnym nawykiem, to jednak fajnie by było zobaczyć, że ciało pozytywnie się zmienia.

W sobotę złapałam wielkiego doła. Okazało się, że muszę kupić nowe dżinsy, bo stare przetarły się na udach (Wam też się tak dzieje??). Zmierzyłam kilka par w Camaieu i KappAhl, i jedyny rozmiar w który wchodziłam to 46. Miałam nadzieję, że odpowiednie będzie 44.. ale niestety. JESZCZE nie.

Jadę więc po tej swojej sinusoidzie- raz ostro w górę, raz mocno w dół.

Ser żółty na diecie? Tak!!!

sobota, 20 kwietnia 2013

Kochacie ser żółty? Ja jako dziecko zakradałam się do lodówki, wyjmowałam kostkę sera gouda, kroiłam sobie gruby plaster i zjadałam bez niczego.

W mojej rozpisce diety znalazł się ser żółty "Piórko", który ma tylko 3% tłuszczu!!!

W delikatesach Alma na dziale z serami sera Piórko nie było widać w lodówce. Postanowiłam jednak zapytać. Pani Ekspedienta z błyskiem w oku wyciągnęła ser spod lady i powiedziała mi, że lepiej kupować go w kawałku, bo po pokrojeniu lubi się sklejać.

Ważna informacja: Cena tego sera to 22,90 zł za kg. (Alma)


Dziś rano przyszła pora na test smaku. Spodziewałam się najgorszego, ale bardzo miło się zaskoczyłam!
Ser jest twardy i ma łagodny smak, zupełnie jak gouda z mojego dzieciństwa.

Zdecydowanie polecam wszystkim, którzy na diecie tęsknią za serem żółtym :)

Gdzie kupić ser piórko?

W delikatesach ALMA, pytajcie też w dużych sklepach takich jak Carrefour, Real, Auchan itp. Na forach internetowych znalazłam wpisy, że ser piórko jest tez dostępny w małych, osiedlowych sklepach. Jak widać po moim przypadku warto pytać, bo czasem takie produkty dla wtajemniczonych są schowane pod ladą :D

Moja pierwsza wizyta u dietetyka- wrażenia :)

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Czas na obiecaną relację z wizyty u Pani dietetyk :)

Do dietetyczki wybrałam się aż na Kurdwanów (osiedle położone daleko od mojego domu) do "Medycznego centrum odchudzania", ponieważ, jak już pisałam, została mi polecona przez zaufaną kosmetyczkę.

Na początku zajęła się mną pani pielęgniarka. Zostałam zważona na analizatorze ciała Tanita, Pani zmierzyła mnie centymetrem (w talii chyba coś ubyło!) i zbadała moje ciśnienie krwi. Wypytała mnie też o godziny spożywania posiłków oraz o moje nawyki żywieniowe i historię odchudzania. Założyła mi kartę pacjenta.

Potem zostałam zaproszona do gabinetu Pani Dietetyk, gdzie mogłam wreszcie poznać moje wyniki z Tanity ;)

Procent tkanki tłuszczowej w moim organizmie: 36,9% (6 tygodni temu było 42,5%, czyli dzięki treningom na siłowni pozbyłam się już 5% tłuszczu!!!)

Niestety mój wiek metaboliczny to 42 lata. Mam nadzieję, że wraz z utratą kilogramów będzie się zmniejszał.

Otłuszczenie narządów wewnętrznych: 6 (maksymalne to 13). Cieszę się, bo rok temu mój wynik wynosił 9, ale ważyłam chyba ciut więcej niż teraz.

Moje BMI wynosi równe 30.0. Czyli hello otyłość.
Pani dietetyk przeglądnęła również moje wyniki badańkrwi (podczas rejestracji kazali mi je przynieść) i zwróciła uwagę na podwyższone OB krwi.

Okazało się, że mam bardzo dużo mięśni. Aż 49 kg z mojego ciężaru ciała to mięśnie. Dietetyczka powiedziała, że jestem bardziej umięśniona niż przeciętna kobieta, mam mocniejszą budowę i bardzo szczupła nigdy nie będę (to sama wiem- inaczej nie zakładałabym bloga z plus size w nazwie). ;)

Moja podstawowa przemiana materii (gdybym cały dzień leżała i nic nie robiła) wynosi 1613 kcal. Dietetyk powiedziała, że świadczy to o "ładnej" przemianie materii. ;)

Pora na kilka ciekawostek z jadłospisu. 

Mam zjadać 6 posiłków o łącznej wartości 1900 kcal dziennie! W dni treningowe aż 2050 kcal, ponieważ przed treningiem mam wypić sok 300 ml zawierający 150 kcal.
Dieta opiera się na łączeniu w każdym posiłku węglowodanów złożonych z białkami stałymi, ponieważ ważnym założeniem tej diety jest utrzymanie w organizmie stałego poziomu cukru. Pierwszy posiłek ma być zjedzony najpóźniej o godzinie 9.00. Dostałam listę produktów polecanych i zakazanych oraz kilkanaście przepisów- pomysłów na obiady.

Jestem w niemałym szoku, bo dietetyk nie zabroniła mi jedzenia ziemniaków, białego pieczywa, makaronu. Na jeden posiłek przypada mi 7 deko pieczywa (na obiad 5 deko ryżu/makaronu/kaszy, ważonego przed ugotowaniem).  Dzienna ilość tłuszczu to 3 łyżeczki, oczywiście mam zapomnieć o maśle. Nie wolno mi też jeść ziaren i suszonych owoców. Hmmm.....

Mam swoje zdanie na ten temat, ale to ona jest szczupła, a ja gruba. Postanowiłam więc spróbować. Na następną wizytę umówiłyśmy się na 24 maja. :)

PS. Dla ciekawych: wywiad z Panią dietetyk Anną Majką na RMF24.pl


Torba NIKE C72 Purple- zachorowałam :D

sobota, 13 kwietnia 2013

Szukam właśnie torby na wiosenno-letnie wyjścia na siłownię. Moją poprzednią torbę kupowałam przez Allegro- jest za duża i nie do końca taka jak chciałam.. W Intersporcie wpadłam dziś na przefajną torbę NIKE. Niestety kosztuje aż 169 zł. Jak się Wam podoba? Chyba zacznę na nią oszczędzać.. ;)





Torba ma krótkie rączki oraz odpinany długi pasek:


W sumie to rzadkość wśród damskich toreb sportowych: dwie przegródki.


Jest niewielka, ale na pewno pomieści buty, ciuchy na siłownię i skaker. Gorzej już z ręcznikiem- raczej nie wejdzie... 
Myślę, że przewieszona na krzyż nie będzie mi przeszkadzała podczas jazdy na rowerze. 
No to mam myślówę :) Kupić czy nie? :)



Guilty pleasures i racjonalizacje... czyli racuchy na oleju kokosowym ;)

wtorek, 9 kwietnia 2013

O oleju kokosowym usłyszałam po raz pierwszy rok temu od dietetyka. Polecał mi go jako tłuszcz, na którym można smażyć będąc na diecie. Nie kupiłam go wtedy, bo zniechęciła mnie wysoka cena.

Przypomniał mi o nim fizjoterapeuta. Podczas masażu zapytałam, czym mnie smaruje, a on odpowiedział, że olejem kokosowym. Poradził mi, by kupować tylko olej kokosowy tłoczony na zimno, czyli extra vergine :) Jego zdaniem ten sam olej może być stosowany do smażenia, np. naleśników :)

W zdrowej żywności dowiedziałam się od ekspedientki: Proszę Pani! Jak to się sprzedaje! Przychodzą młode dziewczyny, kupują, używają go do włosów jako odżywkę.

Olej był w pięknym, prostym szklanym słoiku o pojemności 200 ml i kosztował 23,50 zł.
Ma konsystencję smalcu, przejrzysto-biały kolor, ale w dłoniach błyskawicznie się topi i robi się przezroczysty. Słoik wygląda tak:




Użyłam go do masażu bańką chińską- bardzo przyjemny efekt na skórze, i ten delikatny zapach świeżego kokosa!

Potem naszło mnie na drożdżowe racuchy z jabłkami... Coś czuję, że po wizycie u Pani dietetyk skończy się takie "rumakowanie" :D



Tabela moich wymiarów- postępy w zrzucaniu centymetrów :)

sobota, 6 kwietnia 2013

Postanowiłam podzielić się tabelą z moimi wymiarami :) Oto jak się zmieniają.



TALIA
(najwęższe miejsce)
BRZUCH
(pępek)
UDO
BIODRA
BIUST
RAMIĘ
(biceps)
2013-02-01
95
103
64
116
113
34
2013-02-25
93
103
64
113
113
32,5
2013-03-03
92
102
64
112
113
33
2013-03-30
90
101
63
110
112
33
:)







Żałuję, że nie zaczęłam się mierzyć od stycznia, bo wtedy zaczęłam regularne ćwiczenia.

Jak widać, w ciągu 2 miesięcy pozbyłam się:

5 cm z talii
2 cm z brzucha
1 cm  z uda
6 cm z bioder
1 cm z ramienia (poza tym zrobiło się jędrniejsze).

Wagowo w ciągu tych 2 miesięcy ubył mi tylko 1 kilogram. Myślę, że rezultaty wagowe pojawią się po wprowadzeniu diety. Teraz mam taki apetyt, że szkoda gadać. Nie odmawiam sobie wielu rzeczy, zdarza mi się zjeść coś słodkiego. Mogłabym jeść lepiej, ale jakoś średnio się przykładam. ;) Mam nadzieję, że wizyta u dietetyczki zaowocuje planem dietetycznym dostosowanym do mojego trybu życia.


I może kiedyś będzie tak jak na tym obrazku ;)


Zapisałam się do dietetyka!

piątek, 5 kwietnia 2013

Wielkie decyzje wymagają czasu. 

Podczas wakacji 2012 chodziłam do mojego ulubionego gabinetu kosmetycznego na zabiegi Ultracontour (wyszczuplanie ultradźwiękami). Podczas jednego z takich zabiegów Pani kosmetolog (szczuplutka brunetka) opowiedziała mi o swojej walce z nadwagą. Nie mogłam uwierzyć- miała tak piękne, szczupłe ciało, że przez myśl by mi nie przeszło, że mogła być kiedyś gruba. Poleciła mi dietetyczkę, do której chodziła ona i podobno jeszcze kilka kosmetyczek (a wszystkie szczupłe!).

Tą cudotwórczynią miała być Pani doktor Anna Majka.

Nie zdecydowałam się wówczas na wizytę, ale ziarenko ciekawości zostało zasiane.

Nazwisko przypomniało mi się niedawno, gdy w radiu usłyszałam jej wypowiedź na temat odchudzania.
Ziarenko ciekawości wybudziło się z zimowego snu. :)


Dzisiaj, ni stąd ni zowąd moja wściekłość na stojącą w miejscu wagę osiągnęła apogeum..



Chwyciłam za telefon i umówiłam się na wizytę. Pani w słuchawce wyznaczyła mi niezbyt odległy termin wizyty i kazała mi przyjść z aktualnymi wynikami badań (a to chyba dobry znak).
Ziarenko zostało podlane. ;)

Zobaczymy, co z tego wykiełkuje :D Obiecuję zdać relację. :)


Photos found on Pinterest!

3 kwietnia i nowy trening

środa, 3 kwietnia 2013

Po 3 tygodniach i 13 wyczerpujących, samotnych ;) treningach doczekałam się wreszcie spotkania z trenerem personalnym :)

Zaczęło się oczywiście od rozgrzewki- truchtu na bieżni, który zawsze dodaje mi skrzydeł <3

Tym razem nie dostałam typowego treningu obwodowego, tylko trening składający się z superserii. Czym są superserie i o co chodzi? Postaram się spłodzić na ten temat osobną notkę :)

Już na samym początku okazało się, że jestem cienias, bo nie byłam w stanie zrobić więcej niż 5 damskich pompek na piłce BOSU. Nie mówię o zwykłych pompkach, takich jak te:

tylko o damskich.. czyli z kolanami podpartymi o podłoże (nie znalazłam obrazka w internecie). ;)
Byłam rozczarowana samą sobą. Myślałam, że znajdę w sobie więcej siły i dam radę to wykonać. Dostałam ćwiczenie zastępcze, ale będę próbowała.

Chwilę po tym trener zaordynował.. przysiady. Przerażenie w moich oczach mówiło samo za siebie... Niby najprostsze ćwiczenie świata, ale z kilkoma zasadami. Przysiady musiały być wykonane tak, by uda znalazły się równolegle do podłoża, a kolana nie wykroczyły poza palce. Ból w prawym kolanie poczułam natychmiastowo. W dodatku traciłam równowagę i leciałam do tyłu. Trener popatrzył na mnie i kazał mi delikatnie rozstawić stopy palcami na zewnątrz. I nagle okazało się, że przysiady robię bez żadnego bólu! Przysiady przeplatały się z innym ćwiczeniem nóg, tym razem na maszynie. Całość powtórzyliśmy chyba 3 albo 4 razy. Nie dostałam jeszcze rozpiski, ale chciałam opisać moje wrażenia, więc odtwarzam z pamięci :)

Po nogach nastąpiły 2 serie po 2 ćwiczenia z hantlami. Po każdej serii obiecany rowerek ;)
Moim zadaniem było pedałowanie przez 2 minuty z takim obciążeniem, by uzyskać tętno 160 uderzeń na minutę.
Siodełko na maxa niewygodne! Nie to co mój stary dobry góral ;)


Moja ulubiona część treningu personalnego to rozciąganie :D
Nie ma to jak zostać profesjonalnie rozciągniętym przez trenera... nie trzeba już nic robić (choć niektóre mięśnie bolą), ale na następny dzień zakwasy są o wiele mniejsze.

Jutro odpoczynek, a pojutrze atakuję siłownię ponownie, by już samodzielnie wykonać ten trening. I tak przez dwa tygodnie, do kolejnego spotkania z trenerem :)

I po Świętach! Zaczynamy kwiecień :)

Notka sprzed 2 dni. Zapomniałam jej opublikować ;)

Święta Wielkanocne zbliżają się do końca. Na szczęście :) W sobotę, niedzielę i dziś (Lany poniedziałek) zrobiliśmy sobie przerwę od siłowni i ćwiczeń. Moje kolana trochę odetchnęły ;) W marcu nie było takiej sytuacji, żeby przerwa między treningami wynosiła więcej niż 2 dni. Uff. Było intensywnie. Zebrałam ochrzan od trenera, gdy się dowiedział, że ćwiczyłam 4 razy w tygodniu (miało być 3 razy w tyg.).

W marcu odbyłam 17 treningów na siłowni i 1 Skalpel w domu ;) Nie mogę się już doczekać, bo pojutrze mam kolejny trening personalny na siłowni. Trener już mi zapowiedział, że idą zmiany :) Podobno dokładamy rowerek :)

Za tydzień mam wizytę u nowego lekarza- ortopedy. Będę robiła USG obu kolan i USG nadgarstka.
Dopóki siedziałam (wiele lat) na tyłku, to nic mi się nie działo. Problem z kolanami zaczął się bardzo niepozornie- od 'klikania' podczas kucnięcia i wstania. Trwało to wiele miesięcy. Pewnej nocy, gdy w cichym domu szłam po schodach, usłyszałam własne kolana- a dokładnie to, jak przy każdy kroku chrupią....
Potem pojawił się pierwszy ból - bylo to na fitnessie- gdy poszłam na zajęcia BPU- jeden przysiad za dużo i poczułam ból, który naprawdę mnie przestraszył.  Nie będę zagłębiać się w dalsze szczegóły, ale coś się z moimi kolanami ewidentnie dzieje i zamierzam interweniować. :)

Poświęciłam kilka godzin na internetowe poszukiwania gabinetu, w którym nie tylko robią USG, ale też można się spotkać z lekarzem, i wszystko to w nieprzesadzonej cenie. Mam nadzieję, że dobrze wybrałam. Na pewno napiszę, jak wyglądała wizyta i czego się dowiedziałam.