Ostatni trening personalny miałam na początku czerwca, a więc dwa miesiące temu. Dostałam wówczas rozpiskę trzech treningów, które ćwiczyłam na zmianę. Mimo, że były to trzy treningi, to naprawdę już mi się znudziły! Przyszedł czas na zmianę :)
Teraz trener przygotował dla mnie dość długi trening (jego wykonanie zajmie mi prawdopodobnie około półtorej godziny) w którym ćwiczenia zblokowane są w superserie. Początek jest morderczy.
Na pierwszą superserię składają się: martwy ciąg na prostych nogach:
fot. fitnow.pl |
Teraz czekam na maila z rozpiską jak dokładnie mam ćwiczyć.
To już prawie pół roku z treningami od naszego trenera. On sam nie widział mnie na siłowni od miesiąca i powiedział dziś, że wysmukliły mi się nogi :D Najlepsze "recenzje" progressu są od kogoś, z kim się często nie widujemy :) Na siłowni był też oczywiście ze mną mój Mąż, który robił swój trening i od czasu do czasu przychodził popatrzeć, jak się męczę ;)
Po treningu poszliśmy wszyscy w trójkę do pobliskiej knajpki coś zjeść. Jedynym pakerskim posiłkiem dostępnym w menu były burgery wołowe. Nie powiem, spory burger w chrupiącej bułce był super, zjadłam go do ostatniego okruszka ;) Byłam wykończona i głodna!
Za 2 dni to mój Mąż będzie się pocił na swoim treningu personalnym, a a ja się będę uśmiechała pod nosem :)
PS. Jutro rano przyjeżdża moja dieta! Już się nie mogę doczekać robienia fotek i relacjonowania dla Was :D oraz efektów oczywiście!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz