3 kwietnia i nowy trening

środa, 3 kwietnia 2013

Po 3 tygodniach i 13 wyczerpujących, samotnych ;) treningach doczekałam się wreszcie spotkania z trenerem personalnym :)

Zaczęło się oczywiście od rozgrzewki- truchtu na bieżni, który zawsze dodaje mi skrzydeł <3

Tym razem nie dostałam typowego treningu obwodowego, tylko trening składający się z superserii. Czym są superserie i o co chodzi? Postaram się spłodzić na ten temat osobną notkę :)

Już na samym początku okazało się, że jestem cienias, bo nie byłam w stanie zrobić więcej niż 5 damskich pompek na piłce BOSU. Nie mówię o zwykłych pompkach, takich jak te:

tylko o damskich.. czyli z kolanami podpartymi o podłoże (nie znalazłam obrazka w internecie). ;)
Byłam rozczarowana samą sobą. Myślałam, że znajdę w sobie więcej siły i dam radę to wykonać. Dostałam ćwiczenie zastępcze, ale będę próbowała.

Chwilę po tym trener zaordynował.. przysiady. Przerażenie w moich oczach mówiło samo za siebie... Niby najprostsze ćwiczenie świata, ale z kilkoma zasadami. Przysiady musiały być wykonane tak, by uda znalazły się równolegle do podłoża, a kolana nie wykroczyły poza palce. Ból w prawym kolanie poczułam natychmiastowo. W dodatku traciłam równowagę i leciałam do tyłu. Trener popatrzył na mnie i kazał mi delikatnie rozstawić stopy palcami na zewnątrz. I nagle okazało się, że przysiady robię bez żadnego bólu! Przysiady przeplatały się z innym ćwiczeniem nóg, tym razem na maszynie. Całość powtórzyliśmy chyba 3 albo 4 razy. Nie dostałam jeszcze rozpiski, ale chciałam opisać moje wrażenia, więc odtwarzam z pamięci :)

Po nogach nastąpiły 2 serie po 2 ćwiczenia z hantlami. Po każdej serii obiecany rowerek ;)
Moim zadaniem było pedałowanie przez 2 minuty z takim obciążeniem, by uzyskać tętno 160 uderzeń na minutę.
Siodełko na maxa niewygodne! Nie to co mój stary dobry góral ;)


Moja ulubiona część treningu personalnego to rozciąganie :D
Nie ma to jak zostać profesjonalnie rozciągniętym przez trenera... nie trzeba już nic robić (choć niektóre mięśnie bolą), ale na następny dzień zakwasy są o wiele mniejsze.

Jutro odpoczynek, a pojutrze atakuję siłownię ponownie, by już samodzielnie wykonać ten trening. I tak przez dwa tygodnie, do kolejnego spotkania z trenerem :)

1 komentarz

  1. zazdroszczę Ci takiego treningu z trenerem :)
    Powodzenia w ćwiczeniach! :)

    OdpowiedzUsuń