Miniony tydzień spędziłam z Mężem w Wiedniu, moim ukochanym mieście :) Mieszkaliśmy u kuzynki niemal w samym centrum, tuż przy stacji metra. Poniżej pokażę Wam miks zdjęć, które zrobiłam. Mam nadzieję, że ta relacja Wam się spodoba i zachęci Was do odwiedzenia kiedyś tego wspaniałego miasta.
Pogoda pięknie nam dopisała. Wypad w maju był świetnym pomysłem!!!
Najbardziej relaksującym dniem z całego pobytu był ten, w którym zrobiliśmy sobie wyprawę na Kahlenberg- było to pół dnia pełnego relaksu i pełnego słońca.. wędrowaliśmy wśród winnic ciesząc swoje oczy wszechogarniającą zielenią. Było bardzo wietrznie, przez co nie było czuć przypiekającego słońca. Opalenizna pokazała się dopiero wieczorem :)
W samym mieście też pełno jest zielonych miejsc- parków i ogrodów. W jednym z nich, Volksgarten, spotkaliśmy mnostwo opalających się na ławkach turystów i kaczuchy w fontannie.
Kaczuchy spotkaliśmy też w Stadtparku :) To ten park ze slynnym pomnikiem złotego Straussa. Sam Stadtpark trochę mnie rozczarował, jest okropnie brudny... przy samym wejściu od strony ulicy Wollzeile są ławki z "domkami" bezdomnych, które od początku nie nastawiły mnie zbyt przychylnie do tego miejsca. ;)
Zwiedziliśmy też (nie po raz pierwszy) pałac Schonbrunn i jego piękne ogrody.
Za namową kuzynki poszliśmy na kawę do stojącej na górce Glorietty.
W tej środkowej (przeszklonej) części mieści się bowiem kawiarnia, opisana chyba w każdym przewodniku turystycznym.
Moim zdaniem można sobie spokojnie to odpuścić, bo z wnętrza kawiarni praktycznie nie ma widoku. Dla lubiących ekstra widoki jest taras widokowy na szczycie Glorietty. Wejście na niego kosztuje 3 euro.
Kawa była jednak bardzo dobra, zamówiłam też Sisi-torte, torcik z musu migdałowego, który bardzo mi smakował. Ceny w Gloriettcie są o około 1-2 euro wyższe niż w normalnych wiedeńskich kawiarniach. Za dwie kawy i jeden kawałek tortu zapłaciliśmy 14 euro..
Jeśli już się jest w Schonbrunnie, warto zaglądnąć do Palmenhaus, czyli palmiarni. W tym niezwykle klimatycznym budynku kryją się setki gatunków pięknych roślin. :) My już byliśmy trzy razy, więc tym razem tylko zrobiliśmy pamiątkowe foto.
Palmenhaus Schonbrunn |
W pałacowych ogrodach jest też ZOO (najstarsze na świecie!) oraz kawałek lasu, w którym spotkaliśmy kilkanaście uroczych wiewiórek.
Wiewiórki były przemiłe i bardzo szybko ośmieliły się, by do nas podejść. Niestety ku ich rozpaczy przyszliśmy bez orzeszków...
Skoro już o smakołykach mowa.. Gdzie zjeść w Wiedniu?
Zdecydowanym kulinarnym hitem naszego wypadu było słynne targowisko Naschmarkt, na którym jedliśmy kilkukrotnie- zaliczyliśmy kuchnię austriacką, wietnamską i dwa razy sushi :D
Cena obiadu dla jednej osoby zazwyczaj mieściła się tu w 10 euro (np widoczna poniżej deska z sushi maki kosztowała 9,90 euro). Nie muszę chyba dodawać, że po takiej porcji ledwo się wytoczyłam z knajpki.. ;)
Asia Time- Naschmarkt |
Naschmarkt to oczywiście również stoiska z warzywami i owocami, pełno tu straganów z serami, oliwkami, hummusem, faszerowanymi paprykami.. sprzedawcy są jednak bardzo nachalni, dlatego nawet nie wyciągałam tam aparatu. A szkoda!
Byliśmy również w słynnej restauracji Zum Figlmuller, która podaje największego wienerschnitzla w całym Wiedniu, a do tego przepyszną kartoffelsalat, skąpaną w delikatnie musztardowym dressingu.
Duży schnitzel kosztuje 13,90 euro, a mały (połówka, na powyższym zdjęciu) jest za 7,90 euro. Sałatki kosztują 4,10 euro. W tej restauracji zawsze jest kolejka ludzi czekających na wolny stolik. Wiele razy już tak czekaliśmy, dlatego teraz zrobiłam 2 tygodnie wcześniej rezerwację przez internet. Dzięki temu weszliśmy bez problemu, zbierając jedynie hejt od osób w kolejce ;)
Komunikacja miejska w Wiedniu
Tygodniowa karta na komunikację miejską w obrębie Wiednia kosztuje 15,00 euro i jest ważna od poniedziałku do niedzieli. To duże utrudnienie dla kogoś, kto przyjeżdża np. w środę, ale tak już po prostu jest od lat. Karta jest ważna na okaziciela, można z nią podróżować tramwajem, autobusem, u-bahnem (metro), oraz s-bahnem (kolejka podmiejska) w granicach miasta.
Plan wiedeńskiego metra. |
Gdzie trzeba iść na lody?
Prawdziwa instytycją jest w Wiedniu oldchoolowa lodziarnia TICHY, która znajduje się na Reumannplatz 1 (ostatni przystanek czerwonego metra U1). Najwięjszym hitem są tu lody orzechowe (haselnuss) oraz Eismarillenknodel (na zdjęciu)- knedle z niezwykle kremowych lodów waniliowych, z marmoladą morelową w środku, otoczone posypką z prażonych orzechów laskowych i posypane cukrem pudrem. Jeden taki knedel to porcja aż nadto duża, a kosztuje tylko 2 euro. W tygodniu lodziarnia TICHY czynna jest do 22.00 i pod sam koniec dnia kolejki są najmniejsze.
(źródło: http://blogostoso.wordpress.com/)
Dobre lody są rownież w lodziarniach Zanoni, a całkiem przyzwoite u Bortolottiego (trzy lodziarnie przy najsłynniejszej handlowej ulic Mariahilferstrasse).
Wiedeń to miasto o tysiącach atrakcji. Nie pokazałam Wam nawet ułamka z nich i pominęłam te najważniejsze, takie jak np. katedra Stephansdom czy przepiękna opera. Nie wszystko fotografowałam, wolałam cieszyć oczy..
Ile czasu potrzeba, by zwiedzić Wiedeń?
Moja odpowiedź: Jak najwięcej. Ja przyjeżdżam tu zazwyczaj na tydzień i zawsze, ale to zawsze wyjeżdżam z niedosytem!
To jest świetne, gdy można zwiedzać miasto na spokojnie i z kimś od środka. Ja Wiedeń obleciałam tylko mocno turystycznie, ale J. np. też bardzo lubi to miasto. Widać coś w sobie ma ;)
OdpowiedzUsuńuuu, największy wienerschnitzel zmniejszył się o połowę, odkąd go jadłam (jakieś 10 lat temu):( wtedy był naprawdę spektakularny. no chyba, ze mówimy o innej restauraji, niestety ja nie pamiętam, gdzie jadłam.
OdpowiedzUsuńNa zdjęciu jest właśnie połówka wienerschnitzla, bo ja całego nigdy nie zamawiam :) Doczytaj opis pod zdjęciem.
Usuń